poniedziałek, 21 listopada 2016

| CHAPTER 3 |



Czytam to ze spokojem jeszcze raz. I jeszcze. Dla pewności, że to nie jest iluzja, która płata mi figle.
Przeklinam ten dzień, w którym trzy lata temu zobaczyłam coś, czego no raczej nie powinnam zobaczyć.

Co ja gadam.

To wyglądało mniej więcej tak:
(cofamy się o minutkę do tyłu)

Czytam to z drżącymi rękami. Klnę pod nosem nie kontrolując tego, a Margo potrząsa mną, żebym przestała, ale ja byłam w jakimś pieprzonym transie. Studiuję literkę po literce i zaczynam krzyczeć. Margo szybko przytula mnie i kołysze się, a ja rozpłakałam się.
- Lia, spokojnie, on nic ci nie zrobi, obiecuję, nie dopuszczę do tego - mówi głaszcząc mnie po głowie.
- Jasne. A krasnoludki może jeszcze zaczną latać. - odgryzam się sarkastycznie.
- Może podasz go na policj...
- Żebym skończyła tak samo, jak Katie? Życz mi powodzenia, bo prędzej, czy później i tak skończę w piachu - wstaję i wychodzę z pokoju. Jak w amoku, wpadam w sam środek imprezy, prawie dusząc się od zapachu spoconych ciał, ich ilością i bliskością. Chyba zaczyna mi się rozwijać klaustrofobia. Próbuję jakoś torować sobie drogę, ale niefortunnie, wpadam na kogoś.
- Przepraszam, ale... Znamy się? - mówię marszcząc brwi, próbując sobie cokolwiek przypomnieć.
- Chyba nie, to jakaś pomyłka.
- Oh. Przepraszam - odpowiadam zawstydzona i kieruję się do łazienki. Przynajmniej, tak mi się wydaję, że obrałam dobry kierunek.
W końcu jednak udaję mi się do niej dojść i wzdycham siadając na podłodze.

Płacz jest dla  s ł a b y c h.

***

Impreza kończy się pół godziny później, bo Margo wszystkich wygoniła krótko, po moim wyjściu z pokoju i pozostawieniu jej w nim. I tak, to trwało pół godziny.
Teraz siedzę w salonie wpatrzona bezmyślnie w ekran telewizora, gdzie leci jakieś głupie show. Po krótkiej chwili mrugam szybko oczyma i spoglądam na komórkę. Wyłączam telewizor i sięgam po telefon. Wchodzę na Instagrama i scrolluję w dół, kiedy widzę, że Margo wrzuciła coś dziesięć minut wcześniej. Powoli czytam studiując każde słowo, bo nie mogę uwierzyć w to, co ona udostępniła:

CAMERON WHITE CHCIAŁBY OGŁOSIĆ KONKURS, KTÓREGO NIE MOŻESZ PRZEGAPIĆ!
GŁÓWNE NAGRODY TO SPĘDZENIE Z NIM 24H, BILETY NA KONCERT LUB WYSTĄPIENIE W JEGO FILMIKU! DO WYGRANIA SĄ TEŻ INNE ATRAKCYJNE RZECZY, TYPU SMARTFONY, KWOTA PIENIĘŻNA, ORYGINALNY KUBEK, T-SHIRT LUB SNAPBACK - PODPISANY PRZEZ NIEGO.
ŻEBY WZIĄĆ UDZIAŁ W KONKURSIE TRZEBA UDOSTĘPNIĆ TEN POST, NAPISAĆ W KOMENTARZU "GOTOWE" I PRZEZ OKREŚLONY CZAS WRZUCAĆ NA SWOJEGO INSTAGRAMA ZDJĘCIA/CYTATY/POSTY, W KTÓRYCH MUSICIE OPISAĆ, ZA CO CENICIE CAMERONA. NAJBARDZIEJ AKTYWNA FANKA ZGARNIE JEDNĄ Z GŁÓWNYCH NAGRÓD (JEŚLI SPEŁNI WSZYSTKIE KRYTERIA, OCZYWIŚCIE), CZYLI SPĘDZENIE Z NIM 24H. ZACHĘCAMY DO BRANIA UDZIAŁU W KONKURSIE I ŻYCZĘ WAM POWODZENIA!
~ Team Cameron ✌

Chyba umarłam. Turlam się po łóżku trochę ze śmiechu ok.

Odkładam telefon na stolik i wzdycham głęboko popadając w zadumę.
Wszyscy mamy równe szanse i możliwości, lecz niektórzy mają zdecydowanie lepszy start. Mają pieniądze, przyjaciół, miłość, piękną twarzyczkę, sławę...

Ale czy tak naprawdę, są szczęśliwi?


______

Komentarz = spinam dupę i piszę kolejny rozdział xx

P.S. na pytania do LBA wykonam w tym tygodniu ;) 
~ Etoilune xx

niedziela, 6 listopada 2016

| CHAPTER 2 |






- Ugh jesteś taki pusty - mamroczę siedząc pod regałem.
- Na jakiej podstawie tak sądzisz? - zaciska usta w wąską kreskę.
- Zgadnijmy - parskam śmiechem - Ruchasz się z każdą, która ci się tylko napatoczy, tak naprawdę fani cię nie obchodzą, bo kochasz samego siebie i sławę, w której się pławisz.
Łypie na mnie wzrokiem i milczy.
- Lepiej będzie, jak po prostu nie będziemy rozmawiać ze sobą. - obwieszczam, na co White kiwa głową w konsternacji. Wzdycham i strzelam palcami, a później nogami przesuwam paczke ziela angielskiego w tę i z powrotem. Po chwili wyciągam telefon, żeby zobaczyć godzinę. Minęło dwadzieścia minut od zamknięcia. Wzdycham po raz drugi i krzyżuje ręce. Podnoszę wzrok na Camerona i śmieję się pod nosem widząc, że przeczesuje sobie ręką włosy patrząc na telefon.
- Co, faneczki się martwią na twitterze, że nie dodałeś nic od godziny?
- Miałaś ze mną nie rozmawiać - zauważa.
- No tak, ale jak nie z tobą, to x kim? - przewracam oczami.
- Bierzesz mnie za kogoś, kim nie jestem - zmienia temat - W związku z tym, co powiedziałaś wcześniej.
- To kim jesteś? 3/4 nastolatek na całym świecie uważa cię za pieprzony ideał, ale ta 1/4 uważa cię za aroganckiego dupka, który ma za dużo w dupie, albo nie ma Internetu w domu i cię nie zna.
- Niech zgadnę, ty należysz do tej pierwszej grupy z 1/4 nastolatek na całym świecie, prawda? - podpiera swoją głowę ręką na podbródku.
- Trudno się domyśleć - parskam pod nosem sarkastycznym śmiechem.
- Wiesz może co robię w życiu, czym się interesuję, co przeszedłem w życiu?
- Mam to gdzieś - przyznaję.
- Auć, ranisz.

***

- Nudzi mi się - mówię.
- Też mam dosyć twojego towarzystwa, luz - wzdycha, a ja morduję go wzrokiem.
- Jeżeli w tej chwili się stąd nie wydostanę, to zwariuję, przysięgam - mówię poważnie patrząc się w stronę drzwi. 
- Aha, no i żeby nie było, jak się wydostaniemy, to zapominamy o tej całej sytuacji. Czyli nie znamy się, inaczej. Nigdy się nie spotkaliśmy, ani się nie spotkamy - mówi miętoląc jakiś materiał w dłoni. 
- Nie mam nic przeciwko - oświadczam. Chcę się stąd jak najszybciej wydostać i zapomnieć. 

***

Jest dokładnie 23:56, kiedy drzwi zostają wreszcie otwarte przez uprzejmych strażaków. White nie przyznał się do wywołania alarmu, ja nie chciałam się w to mieszać i po pół godziny nas wypuścili. Nie pożegnaliśmy się ze sobą, lecz każdy poszedł w swoją stronę, co mi pasowało. Teraz już jestem w drodze do domu, gdzie impreza pewnie już zdążyła się rozkręcić.
Otwieram drzwi i słyszę głośną muzykę. Orientuję się, że nie mam nic ze sklepu, ale chyba mi uwierzą, że zostałam zamknięta w sklepie przez jednego idiotę, który wywołał alarm. Jest tu mnóstwo ludzi, a ja próbuję się przecisnąć do kuchni, gdzie prawdopodobnie stoi Margo.
- Lia, tłumacz się. Dzwoniłam do ciebie z dziesięć razy! - słyszę jak mówi, ale jej nie widzę. Ale do czasu, gdy ona chwyta mnie za rękę i toruje nam przejście do pokoju. Opowiadam jej w miarę wszystko pomijając to, że byłam tam z White'm. 
Przytakuje milcząco głową i podaje mi kartkę. Patrzę na nią niezrozumiale, a ona chowa twarz w dłoniach. Rozkładam ją drżącymi rękami i czytam:

Za niedługo się widzimy, Lixson. Stęskniłaś się za starym, dobrym Jacobem?
Za dwa tygodnie w Santa Monica Beach przy budce surfera. Będę czekać o 12:00. 
Jacob, suko xx

_______________

Komentarze baaardzo mile widziane ;)
Miłego popołudnia xo
~ Etoilune xx